Nie bój się tego mamie powiedzieć, :D każda kobieta ma okres, to nic wstydliwego;D Chociaż ja też pamiętam jak bardzo się bałam powiedzieć, to powiedziałam że "sikam krwią" hehe xDD Ale uwierz że po dłuższym czasie nie będziesz się w ogóle wstydzic, na początku może to być krępujące;)) Ej nie bój się ! każda normalna
Po to zacząłeś z nią gadać, żeby ją poznać i z nią flirtować. Większość rozmowy to powinna być wymiana historii, poruszanie emocjonujących, interesujących tematów w obrazowy sposób, jak marzenia, plany, wspomnienia z dzieciństwa, wakacji, czas wolny, zainteresowania. Mapa tematów jest np. w programie “77 technik flirtu”.
Powody, żeby nie iść do pracy. Jeśli potrzebujemy wolny dzień możemy zgłosić, że się źle czujemy (tekst: „szefie, wczoraj zapiłem i nie chcę skacowany być w robocie” zazwyczaj jest bardzo skuteczny). Bardzo skuteczną wymówką, by sobie zrobić dzień wolny jest powiedzenie szefowi, że zmarła ci bliska osoba z rodziny.
Co powiedzieć rodzicom żeby wyjść z domu? 2016-08-29 19:36:06 Jaką wymówke rodzicom ?! 2012-03-31 23:30:25 jaką wymówke powiedzieć , aby nie spać pod namiotem ? 2010-07-20 20:33:31
Alina Mazurkiewicz, z domu Dudzińska, urodzona 11 listopada 1925 roku. W czasie okupacji miałam pseudonim „Dorota”. [W czasie Powstania] służyłam jako patrolowa na składnicy meldunkowej K-1 przy Komendzie Okręgu Warszawskiego AK. Komenda Okręgu Warszawskiego była w gmachu PKO na rogu [Jasnej i] Świętokrzyskiej, natomiast nasza
Zmówiny najlepiej zorganizować rok przed weselem. Co do organizacji nie ma w ogóle żadnych reguł. Jest to Wasza dobra wola. Jedne pary nie wyobrażają sobie, aby ich rodzice się nie znali przed ślubem. Wtenczas organizowane jest oficjalne spotkanie dla rodziców – swatów i wtedy też przyszły Pan Młody prosi tatę Panny Młodej o
Ale to co napisałam to jeden z możliwych scenariuszy. Pytanie co wolisz, spłacić i mieć z głowy, czy trochę powalczyć i z dużą dozą prawdopodobieństwa mieć 9 tysięcy w kieszeni. Co do windykacji to nią się co do zasady nie przejmujemy, obieramy plan działania i według niego działamy, niezależnie od tego kto głośniej krzyczy.
Dzieci najczęściej korzystają z telefonu po to, żeby dzwonić do rodziny i znajomych oraz żeby pisać i odbierać SMS-y. Ponad 70 proc. z nich deklaruje, że smartfon to także urządzenie do grania i słuchania muzyki, a przeszło 60 proc. przegląda w nim internet. Ale nie wszyscy rodzice darzą sympatią nowe technologie.
„W takim razie słucham Cię” - odpowiedział Damian. „Chcę wyjść za ciebie, ale chcę mieć własne dzieci. Mikołaj będzie mi przeszkadzał. Oddaj go mamie. Jesteś młodym mężczyzną, powinieneś układać sobie życie, a nie być niańką” - dodała dziewczyna. Damian nie wiedział co ma jej powiedzieć. Był zdenerwowany.
4. Duma z tożsamościNa tym etapie następuje rozdźwięk pomiędzy całkowitą akceptacją swojej seksualności, a tym jak homoseksualizm jest odbierany przez społeczeństwo. Dochodzi do podziału "my" i "oni", co może nawet skutkować odrzuceniem heteroseksualnej części społeczeństwa jako homofobicznej.
KwP3fNw. Tata też jest ważny! Jak zostawić dziecko z tatą i nie zwariować?! Mama jest najlepszym rodzicem, najlepiej wiem, co dla mojej córy jest najlepsze, najlepiej ją nakarmię, najlepiej ubiorę i generalnie charakteryzuje mnie jedno słowo: NAJLEPSZA 🙂 I właściwie na tym powinnam zakończyć, bo przecież nic nie równa się mamie, a już na pewno nie tata… Ale wszyscy wiemy, że to nieprawda. Tata jest tak samo potrzebny, a w niektórych przypadkach i o wiele ważniejszy niż mamusia. Ameryki nie odkryję, kiedy stwierdzę, że od samego początku dziecko jest najmocniej przywiązane do mamy. Tak też było u nas, od momentu urodzenia Liwii byłyśmy nierozłączne. Wspólne spanie, karmienie piersią, zabawy, przewijanie, ubieranie – to była moja domena. Oczywiście tatuś był, starał się, ale ja dumna, jak paw, nie dałam sobie za wiele pomóc, bo przecież „ja to zrobię lepiej”. A takim postępowaniem strzelałam sobie tylko w kolano. Przez pierwsze miesiące życia Liwii, nie miałam takiej potrzeby, żeby gdzieś wyjść, wyskoczyć, odciąć się od malucha. Macierzyństwo było takie nowe, emocjonujące i fantastyczne, że żadna chwila z nią mnie nie męczyła (do tej pory nie męczy ;)). W końcu jednak nadszedł ten dzień, że chciałam wyjść i to SAMA! Doskonale pamiętam ten dzień, chciałam wyjść do kosmetyczki, odnowić swoje paznokcie, zrobić hybrydy, poczuć się znów troszkę bardziej kobieco. Po prostu zrobić coś typowo babskiego i tylko dla siebie. Czekałam na moment wyjścia od rana, Wojtek miał wrócić z pracy, a ja w tym samym czasie przekazać małą dziewczynkę w wielkie ręce taty, ucałować w czółko oba stworzenia i biec przed siebie, wolna jak ptak! Dwie godziny przed wyjściem zaczęłam panikować i wydzwaniać, że przecież ja nie mogę iść, że jestem najgłupszą mamą świata, że paznokcie poczekają, dziecko najważniejsze. Sama sobie zaczęłam w głowie robić problemy, które nie miały żadnej podstawy, żeby zaistnieć w realnym świecie. Analizowałam minutę po minucie, w której będą sam na sam, a że miało to trwać minimum dwie godziny, na prawdę miałam o czym myśleć. Karmienie! Liwia w tym czasie piła już mleko modyfikowane, więc myśl o nasypaniu proszku do butelki i nalaniu do tego gorącej wody, sprawiała, że cała drżałam. A przecież nikt u nas w domu lepiej nie zna się na cyferkach i nie jest dokładniejszy niż Tata. Kiedy on przygotowuje mleko, porcje są odmierzone idealnie, mogłabym powiedzieć, że co do ziarenka, a woda ma temperaturę co do stopnia taką, jak napisane na opakowaniu. Do tej pory jest tak, że Liwcia przed snem mleko robi z Tatą, śmieją się przy tym, mieszają z całych sił. Właściwie to niepozorne mleko stało się ich wspólnym codziennym rytuałem, który cieszy moje oczy. Kąpiel! Wtedy widziałam tą gorącą wodę i płaczące dziecko, wyolbrzymiałam do granic możliwości, że wpadnie do wody, że się poślizgnie, aaaaa moja wyobraźnia szalała. A przecież nikt nie ma bardziej delikatnych rąk, niż tata. W żadnych nie jest bardziej bezpiecznie, jak w silnym męskich dłoniach, które trzymały w tym momencie swój największy skarb! Nadal trzymają, podrzucają, kręcą fikołki, ja drże przy tym, ale wiem, że nikt jej mocniej nie przytrzyma, niż Tata. Zasypianie! Moja głowa świrowała od tego, czy ubierze piżamę, czy nic jej nie będzie uciskać, czy nie założy tył na przód, totalny absurd. A przede wszystkim, czy zaśpiewa ulubioną kołysankę, czy nie będzie niepotrzebnie płakać. Ja, mama, drżałam o to, jak z malutkim dzieckiem poradzi sobie dorosły i odpowiedzialny mężczyzna. Teraz, kiedy o tym myślę, widzę jak wiele miałam bezpodstawnych obaw. Dla Wojtka, Liwia jest największym skarbem i nigdy nie dał by zrobić jej krzywdy, w żadnej dziedzinie życia, począwszy od zrobienia mleka. Wróciłam wtedy do domu, gnałam przez miasto, żeby być już, weszłam do spokojnego, cichego domu. Liwia spała słodko, nakarmiona, wykąpana, ubrana w piękną piżamkę, na mnie czekała kolacja. Wszystko było idealnie. Myślałam, że wrócę na pole bitwy, a zastałam cichutkie mieszkanko. Ten dzień uświadomił mi, jak bezpodstawne są moje obawy, bo TATA też potrafi. I to potrafi bardzo dobrze. Pod jego skrzydłami rośnie pewne siebie i kochane dziecko. Chroni je, kocha, szanuje i uczy wszystkich niezwykle ważnych rzeczy. Tylko Tata potrafi wymyślać te wszystkie zabawy, przy których ja zamykam oczy, a jednocześnie słyszę najprawdziwszy na świecie śmiech. Tylko Tata wspiera przy wymyślaniu najdziwniejszych pomysłów i wdraża je w życie, by jego skarb miał radochę. Tylko Tata potrafi tak rozśmieszyć, że brzuch boli przez kolejną godzinę. TATA kocha za wszystko. GRA KID O MEMORY MATCH- do kupienia TUTAJ!
Masz w swoim otoczeniu osobę, która dopiero co została mamusią? Czy wiesz czego nie mówić mamie? Zobacz również: 22 sytuacje, które zrozumieją tylko kobiety w ciąży 1. Najważniejsze żeby dziecko było zdrowe…2. Wyglądasz na Kiedy planujesz powrót do pracy?4. Słuchaj, mam dla Ciebie radę…5. Planujecie więcej dzieci?6. Fajnie tak przez tyle czasu nie pracować, siedzieć w Czy przesypia całą noc?8. Może jest głodny…9. Ale miałam świetne wyjście w ten weekend!10. Przecież możesz spać wtedy, kiedy mały No, no… ciekawe, kiedy uda Ci się zrzucić te zbędne kilogramy. 1. Najważniejsze żeby dziecko było zdrowe… Nieważne, że mama ledwo chodzi i nie ma na nic siły, śpi po trzy godziny dziennie, prawda? Zdrowie dziecka jest jedną z najważniejszych spraw, ale zdrowie mamy też jest ważne! 2. Wyglądasz na zmęczoną. Serio? 3. Kiedy planujesz powrót do pracy? Kobieta dopiero co urodziła dziecko, dajcie jej żyć! 4. Słuchaj, mam dla Ciebie radę… Jeżeli mama będzie potrzebowała rady, to sama o nią poprosi. 5. Planujecie więcej dzieci? Spokojnie, przed chwilą urodziła pierwsze niemowlę. 6. Fajnie tak przez tyle czasu nie pracować, siedzieć w domu. Nie wiesz, co mówisz. Ta kobieta nigdy nie pracowała tak ciężko jak teraz. 7. Czy przesypia całą noc? W 99% odpowiedź brzmi: nie. 8. Może jest głodny… Każda, no prawie każda, mama wie, kiedy jej dziecko jest głodne, być może chwilę temu je karmiła. 9. Ale miałam świetne wyjście w ten weekend! To chyba ostatnia rzecz, o której młoda mama może w tym momencie myśleć. Przestań ją zadręczać swoimi głupkowatymi opowieściami o kolejnej randce. 10. Przecież możesz spać wtedy, kiedy mały śpi. Świeżo upieczona mama słyszy ten tekst zapewne 17 razy dziennie. To tak nie działa- zrozum. 11. No, no… ciekawe, kiedy uda Ci się zrzucić te zbędne kilogramy. Ani słowa o wadze! Zrozumiano?! (źródło: Kliknij, aby ocenić ten post! [Całkowite: 5 Średnia: 5]
fot. Adobe Stock, Iryna Właściwie powinnam podziękować synowi i córce. To właśnie dzięki ich reakcji i skandalicznemu zachowaniu wobec Janusza, łatwiej mi było zdecydować o swojej przyszłości. Sądziłam, że życie zawsze będzie wyglądało tak samo Pobudka przed siódmą, pośpieszne śniadanie, wyprawa po świeżą wędlinę i pieczywo, wizyta syna z zaspanym pięcioletnim wnuczkiem. Godzinę później powtórka z czteroletnią wnusią, tyle że spóźniona jak zwykle córka nawet porządnie nie ubierze swojej zapłakanej pociechy. Później stały rytuał – gotowanie, karmienie, podcieranie pup przeplatane zabawą, zmęczeniem i obiadem. Czasem także kolacją, jeśli marudzące i śpiące wnuki będą musiały zostać u mnie dłużej. Wreszcie spokój, chwila tylko dla siebie, więc z wyczerpania albo bezmyślne patrzę w telewizor, albo od razu zapadam w drzemkę. Wreszcie upragniony sen, chwila wytchnienia przed następnym dniem, podobnym do poprzednich. Z wyjątkiem wolnych, choć nie zawsze weekendów. Przecież młodzi też chcą mieć czas dla siebie. Dokądś wyjść, coś zobaczyć albo wpaść do mamy na niedzielny obiad, kiedy ich lodówki świecą pustkami. – Powinnaś nazywać się Matką Boską Cudownie Rozmnażającą Skromniuchną Emeryturkę – kpiła moja siostra. – Czy kiedykolwiek któreś z twoich dzieci zapłaciło ci za pracę albo dołożyło się do wydatków na swoje dzieci? Tylko synowa pamięta, żeby zostawić ci parę groszy, ale córka i syn zachowują się, jakbyś żyła powietrzem i miała zdrowie stu koni. – Nie przesadzaj – bagatelizowałam sprawę, nie chcąc wdawać się w dyskusję, bo w głębi duszy byłam przekonana, że kieruje nią zazdrość. Bez dzieci i męża Jadwiga mogła tylko przyglądać się mojemu szczęściu. Czy znajomi z uniwersytetu trzeciego wieku lub przyjaciele mogli zastąpić rodzinę? Dać jej miłość? Okazać wsparcie w trudnych chwilach? Nigdy, lecz w przeciwieństwie do siostry, byłam na tyle taktowna, że nie śmiałam wypominać jej samotności. – Samotność wcale nie jest taka zła, jeśli kocha się siebie – mawiała, wyczuwając moje myśli. Panie, zostaw pan mojego wnuka! Traktowałam jej słowa jako żałosne próby samopocieszania się i puszczałam mimo uszu uwagi o wyzyskiwaniu mnie przez dzieci, o skromnej emeryturze, do której nie mogę nawet dorobić, bo bawię wnuki za darmo, o braku własnego życia i potrzeb, bo przecież ciągle muszę być pod telefonem na wypadek, gdyby któremuś z moich dzieci wypadło coś nieoczekiwanego. Latami żyłam przekonana o stronniczości siostry, aż pewnego razu mojego wnuczka użądliła pszczoła, wywracając moje życie do góry nogami… Tamtego dnia, po obowiązkowym, opłaconym niemałym wysiłkiem śniadaniu, zabrałam wnuki na spacer do pobliskiego lasu. Z całej naszej trójki tylko ja miałam ochotę zaczerpnąć świeżego powietrza, maluchy przeciwnie – wlokły się, marudząc o pozostawionych w domu zabawkach, i ani myślały słuchać o mijanych po drodze roślinach czy owadach. Zrezygnowana chciałam już się poddać, kiedy mój zazwyczaj dość flegmatyczny wnuczek wydarł się wniebogłosy, i pokrzykując coś niezrozumiałego, zaczął biegać dookoła mnie. Starałam dowiedzieć się, czemu tak krzyczy; na próżno. – Nie machaj rękami! Uspokój się! – usłyszałam zasapany męski głos. O co chodziło? – Pszcz… Pszczoła go użądliła! – wskazał na mojego wnuczka i jeszcze mocniej ucisnął swoją klatkę piersiową. – Tu… tu… Spocona i zdyszana próbowałam zapanować nad rozhisteryzowanymi wnuczętami, a jednocześnie zerkałam na dziwnie zachowującego się faceta, modląc się, żeby nie padł na serce, za które tak dramatycznie się trzymał. – Ma pan lekarstwa na serce? – zapytałam go, odruchowo sylabizując każde słowo. – Za-raz je po-dam. – Nie! – ryknął facet. – Niech pani nie mówi do mnie jak do dziecka! Tutaj mam szpatułkę do wydłubywania żądeł… Mówiąc to, wskazał ręką na kieszeń w kamizelce usytuowaną dokładnie na sercu, i nim zdążyłam się zorientować, wyrwał z moich rąk wnuczka. – Panie, co pan?! – ruszyłam do ataku. Tyle ostatnio mówiło się o porwaniach dzieci, że przed oczami stanął mi obraz faceta uciekającego w leśną gęstwinę z moim wnuczkiem. – Niech pani przestanie! – mężczyzna cudem uniknął zderzenia z moją torebką. – Próbuję wydłubać mu żądło, ale jeśli będzie się pani tak wygłupiać, to z pewnością go skaleczę! No nie wyrywaj się, mały, bądź dzielny jak…Jak rycerz! – nakazał Szymkowi, a ten natychmiast się uspokoił. Facet chwilę majstrował przy jego ręce, aż z zadowoleniem oznajmił, że „do wesela się zagoi”. – Jesteś najdzielniejszym rycerzem, jakiego znam – poklepał z uznaniem Szymka po drugiej, zdrowej ręce. – Dziękuję, pójdziemy już – przerwałam dziwnemu człowiekowi. Chciałam szybko wrócić do domu Osobiście przyjrzeć się ranie wnuczka, zdezynfekować ją i tak dalej. – Nie ma za co – odpowiedział mężczyzna. – Chciałem panią przeprosić, to moja wina. Ostatnimi czasy trochę zaniedbałem swoje pszczoły, a one wyroiły się, podzieliły na mniejsze rodziny i uciekły do lasu. Ta, która użądliła pani syna, pewnie broniła swojego nowego, dzikiego ula… – To mój wnuczek – chrząknęłam, rumieniąc się głupio. – Naprawdę?! A wygląda pani tak młodo! – mężczyzna roześmiał się. – Cóż… – zawahał się. – Może w ramach przeprosin przyjmie pani zaproszenie do mojej pasieki? Pierwsza działka od strony lasu. Mam świeżo zebrany miód, którym chętnie was wszystkich poczęstuję, no i przemyję tę ranę na wszelki wypadek wodą utlenioną. A jeśli zechcecie, to pokażę wam, jak wygląda życie w ulu. Proszę wybaczyć, nie przedstawiłem się… Janusz jestem – wyciągnął w moją stronę pokaźnych rozmiarów dłoń. Zawahałam się, ale będący pod wrażeniem porównania z rycerzem Szymek z ochotą przystał na propozycję naszego nowego znajomego. Nawet Tośka dała się przekonać do zmiany planów… Na miejscu Janusz natychmiast zdezynfekował ranę Szymka, po czym ubrał dzieci w ochronne, za duże na nich kapelusze i pszczelarskie stroje, i poprowadził je do jednego z pszczelich domków. Maluchy zauroczone patrzyły na pszczoły uwijające się przy ramkach wypełnionych miodem, a ja siedząc w bezpiecznej odległości, sączyłam przygotowaną przez gospodarza wodę z cytryną i miętą… – Zwariowałaś?! – nakrzyczała na mnie później córka. – Ten facet mógł cię otumanić i porwać moje dziecko! Wywieźć je Bóg wie dokąd! – Niepoważna jesteś, mamo – dodał syn, bo Szymon także się pochwalił, jaki był dzielny po użądleniu pszczoły. – I jeszcze tam wrócimy – dodał szczęśliwy, kończąc swoją opowieść. – Po moim trupie! – warknął syn. – A jeśli mama chce się zabawiać w romanse z pszczelarzem, to my z Ilonką się zastanowimy nad pozostawianiem u mamy swojego dziecka – dodał, zwracając się do mnie. – Chyba żartujesz?! Grozili ci, że zabiorą ci wnuki?! Dobre sobie! A gdzie znajdą drugą darmową niańkę?! – śmiała się siostra, kiedy zadzwoniłam do niej zapłakana. – Lepiej opowiedz mi o tym pszczelarzu. Łatwo było jej mówić, ale mnie wciąż było przykro, że postąpiłam tak nierozsądnie, ufając obcemu mężczyźnie. Janusz wydawał się jednak taki szczery i prostolinijny – Jak widać, intuicja cię nie myliła, skoro wróciliście do domu cali i zdrowi – podsumowała siostra. Domyślałam się, że zacznie mnie swatać, więc przezornie nie dodałam, że nie wróciliśmy, a zostaliśmy przez pana Janusza odwiezieni. Gdyby ten fakt wyszedł na jaw, córka z synem z pewnością kazaliby mi się przeprowadzić albo chociaż zmienić zamki w drzwiach, żeby uchronić mnie przed potencjalnym włamaniem, o morderstwie nie wspominając. Z tego wszystkiego całą noc śniły mi się jakieś porwania i przemoc z pszczołami w roli głównej. Nad ranem wykończona miałam tego dość, a kiedy jeszcze syn nie przyjechał na czas z Szymkiem, zaczęłam się zastanawiać, czy dzieci rzeczywiście nie odseparują mnie od wnucząt. Z radością przywarłam więc do osłupiałego Szymka i wchodzącej tuż po nim Tosi. „Życie wróciło na dawne tory” – pomyślałam, przyglądając się dzieciom, jak zwykle marudzącym przy śniadaniu; moja radość nie trwała jednak długo. Tuż po ostatnim kęsie znienawidzonej kanapki Szymek zaczął dopytywać o pana Janusza, po chwili dołączyła do niego Tośka i wkrótce miałam dwoje beczących dzieciaków. Jakby mało było nieszczęść, zadzwoniła moja siostra, i słysząc, co się u mnie wyprawia, natychmiast zaoferowała podwózkę na działkę pszczelarza. – Ale ja nawet nie wiem, czy on tam jest – warknęłam bez sensu. – Babciu, proszę! Nic nie powiem tacie, tylko się zgóóódź – wyjący Szymek uwiesił się mojej spódnicy i ani myślał odpuszczać, podobnie jak Tosia i ich cioteczna babcia po drugiej stronie słuchawki. – No dobrze – poddałam się. „Brakuje im dziadka” – pomyślałam, pakując wnuki do auta siostry. Ledwie zdążyłyśmy się zatrzymać pod płotem, maluchy jakimś cudem wypięły się z pasów i pobiegły szukać swojego pszczelarza. To Janusz podjął decyzję za mnie – Bardzo pana przepraszam za to zamieszanie – rzuciłam zasapana. – Dzieci nalegały, żeby pana odwiedzić. – Jaka szkoda, że tylko dzieci nalegały – roześmiał się pan Janusz, całując moją dłoń, a tuż po niej dłoń mojej wyraźnie zauroczonej nim siostry. – Świetny facet – szepnęła. Janusz zaproponował, że tym razem i mnie wtajemniczy w swoją pracę, i wręczył mi roboczy strój pszczelarza, tłumacząc, że pożyczył go na wszelki wypadek. Kompletnie ignorując moje obawy, ubrał mnie w kombinezon, kapelusz i rękawice, a na koniec wcisnął w dłoń podkurzacz, którym miałam okopcić pszczoły, żeby zajrzeć do ula. – Zakochasz się – wyszeptał Janusz, gdy dusząc się od dymu, pochyliłam się nad pierwszą ramką wypełnioną miodem i pszczołami. Zarumieniłam się, ale on miał rację. Spodobały mi się i pszczoły, i ich właściciel. Zauroczona, coraz częściej gościłam na jego działce, tyle że nie sączyłam już wody z miętą, a pomagałam przy ulach albo przy miodzie, jeśli przychodziła pora zbiorów. A czasem po prostu siadałam obok Janusza, wsłuchując się w kojące brzęczenie małych robotnic. Coraz częściej dzieci nie mogły dodzwonić się do mnie w weekendy czego nie omieszkały mi wypominać, ponieważ jednak zawarłam pakt z wnukami i siostrą, żadne z nas nie zająknęło się na temat Janusza. Jego istnienie było naszą tajemnicą do czasu, aż pod koniec lata Janusz wyznał, że musi wracać do siebie. – Czyli dokąd? – zapytałam zaskoczona, bo zajęci pszczołami niewiele rozmawialiśmy o przeszłości. – Nad morze, tam mieszkam i pracuję dorywczo, dorabiając sobie do emerytury, inaczej nie byłoby mnie stać na to wszystko – wskazał na działkę. – Jedź ze mną, Bożenko – zaproponował nagle, patrząc mi prosto w oczy. – Na weekend? – zapytałam, nie rozumiejąc, o co mu chodzi. – Na zawsze albo przynajmniej na tak długo, ile ze mną wytrzymasz – zaśmiał się i przytulił mnie mocno do siebie. – Może zabrzmi to dziwnie, ale nie chcę się z tobą rozstawać. Ani w głowie była mi przeprowadzka W końcu miałam tu swoje życie, dzieci, wnuki, grób męża, mieszkanie… – Zwariowałaś?! Jedź z nim, choćby na próbę! Na tydzień lub dwa! – siostra oczywiście nie widziała żadnego problemu w propozycji Janusza. – Będę podlewać ci kwiaty, wyjmować listy ze skrzynki i obiecuję, że zadbam o grób twojego męża. Nie poszłam za jej radą. Janusz wyjechał, pozostały nam więc telefony i SMS-y, bo o odwiedzinach nie było mowy. Nie lubię podróżować i niechętnie opuszczam swoje miasteczko, a wieść o wizytach Janusza rozniosłaby się po okolicy lotem błyskawicy. Pewnie nasze uczucie szybko by wygasło, gdyby nie Janusz. Któregoś dnia stanął w moich drzwiach z walizką i bukietem kwiatów, i ku uciesze stęsknionych wnucząt, wkroczył do mieszkania i od razu poprosił mnie o rękę. Niemal od progu. – Czyś ty zwariował, a gdzie będziemy mieszkać?! – zapytałam. Uśmiechnął się szeroko. – Pół roku u mnie, pół u ciebie! – A co zrobię z wnukami? – Wybacz, ale to już problem ich rodziców – wzruszył ramionami. – Przyjmiesz te moje oświadczyny czy nie? Burknęłam, że muszę się zastanowić, ponieważ jednak nie miałam dokąd odesłać Janusza, to jeszcze tego samego wieczoru moje dzieci dowiedziały się, że nie tylko nie zerwałam znajomości z podejrzanym pszczelarzem, lecz zadurzyłam się w nim, a on wybrał mnie na swoją drugą żonę. Są obrażeni, ale dzieci podrzucają – Zgłupiała mama na starość – żachnął się syn, lustrując Janusza uważnie. – A co z Tosią? Jak sobie poradzę? – warknęła obrażona córka. Powinnam gorąco podziękować moim dorosłym pociechom, bo ich szyderstwa i egoizm postawiły mnie na nogi. Widząc, jak zachowują się wobec bliskiego mi człowieka, z jakim niesmakiem przysłuchują się jego opowieściom o moim zaangażowaniu przy pszczołach, jak drwią z jego oświadczyn, a zarazem z moich uczuć, zrozumiałam, ile prawdy było w słowach siostry. Wreszcie zrozumiałam, że dla dzieci byłam jedynie darmową niańką, żeby nie powiedzieć służącą, dlatego – ku ich zaskoczeniu – przyjęłam oświadczyny Janusza. – Tak trzymaj! – poparła mnie siostra. – Będziemy cię odwiedzać, babciu – obiecał Szymek uradowany wizją zimowych ferii nad morzem. I choć nie byłam pewna, czy rodzice pozwolą wnukom odwiedzać wyrodną babcię, posłuchałam głosu swojego serca. Od tamtej pory sezon jesienno-zimowy spędzamy nad morzem, a wiosenno-letni w moim miasteczku, pracując przy ulach, bo właśnie wtedy pszczoły potrzebują nas najbardziej. Syn i córka wciąż są obrażeni, co bynajmniej nie przeszkadza im podrzucać nam dzieci, gdy tylko pojawiamy się w miasteczku. Bezdzietny Janusz pokochał moje wnuki równie mocno jak mnie, więc jesteśmy wtedy naprawdę szczęśliwi. Czytaj także:„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”